Burza
(3 : Le pornographe)
( h )
e
Ty o deszczu mi mów,
e
O pogodzie zaś nie
A
Na nią wszak szkoda słów
A
Tak bardzo mierzi mnie
D
Przyczyna prosta: Jupitera moc
Fis
Z burzą miłość tu słał
Fis
Razem z nią deszczu czar
h
Gromy, wiatry i szkwał
Cis7 Fis
Zstąpiły pośród mar
G A G Fis h
Rozjaśnić miały cichą, ciemną noc….
2.
Gdy listopad szedł spać
Choć do świtu wciąż hen
Deszcz na Brest zaczął lać
W hałasie zmącił sen
Pioruna pegaz podniósł krzyk i pisk
W nocy godzinę złą
Fajerwerki i bluzg
Przerwą sny, tych co śpią
Sąsiadkę zbudził mą
Ostudził żądz wieczornych zimny plusk
3.
W nocnym stroju, choć dzień
Prawie. Wali w me drzwi
Patrzę, jednak nie sen
Jakoś nieswojo mi:
„Wyjechał mąż i sama muszę śnić
Piorunochron to rzecz,
Którą on pragnie zbyć
Dziwny zawód, wiem lecz
Tak przecież musi być
Sprzedaje towar, z czegoś trzeba żyć"
4.
Było jak stanu mąż
Franklin Beniamin chciał
Panią, gdy z nieba wciąż
Deszcz gęstą strugą lał
Oplotłem swym piorunochronem
Mężu biedny, ten test
Ty oblałeś. Na żer
Żonę swą w mieście Brest
Wystawić? To nie fair
Najciemniej pod latarnią przecież jest
5.
Gdy Jupiter, szedł w dal
Kiedy znudził go Brest
Pozostawił nam żal
Z Bogami tak to jest
Sąsiadka nagle otrząsnęła się
W domu wróciła próg
Męża osuszyć strój
Lecz przyrzekła: „Da bóg,
Zostaniesz kiedyś mój
Powrócę z deszczem - wtedy czekaj mnie!
6.
A choć ona tuż, tuż
W oceanie nie raz
Nieba szukałem burz
„Niech wróci deszczu czas!”
Modląc od rana do wieczora
Płynie stratusów nurt,
Ten cumulus to łódź
Nimbus jak wodny płaz
„Kochana, proszę wróć!”
Lecz ona znikła jak kamfora
7.
Przedsiębiorczy jej mąż
W noc handlował co sił
(Zysku w kieszeni wąż)
Wreszcie fortunę zbił
A potem powiódł swoją żonę tam
W miejsca bez deszczu, mdłe
Gdzie jest wciąż słońca nów
A tubylcy, o nie
Nie znają takich słów
Jak piorun, błyskawica, mówię wam
8.
Boże, błagam cię, zrządź
Aby skarga mych ust
Ją dopadła – gdzie bądź
Tknęła wystygły biust
I odcisnęła na nim moje dłonie
Miła wróć, pragnę cię
Chcę zrozumieć twój świat
Ciebie brak - jest mi źle
Na sercu mym twój kwiat
Weń wniknął po piorunochronie
Urodzony w 1966 r. Mieszka w Warszawie. Z wykształcenia jest historykiem, z pasji publicystą. Pisuje także wierszyki dla dzieci. Przetłumaczył poetycko na język polski
(Lam) Rém Sol7
Parlez-moi de la pluie et non pas du beau temps, Le beau temps me dégoûte, me fait grincer les dents
Do Mi
Le bel azur me met en rage, Car le plus bel amour qui m'fut donné sur terre
Lam Si7 Mi Lam Fa Mi Fa Mi Lam
Je l'dois au mauvais temps, je l'dois à Jupiter, Il me tomba d'un ciel d'orage
Allumait ses feux d'artifice, Bondissant de sa couche en costume de nuit
Ma voisine affolée vint cogner à mon huis, En réclamant mes bons offices
Pauvre malheureux mercenaire, Contraint d'coucher dehors quand il fait mauvais temps
Pour la bonne raison qu'il est représentant, D'une maison de paratonnerres »
Et puis l'amour a fait le reste, Toi qui sèmes des paratonnerres à foison
Que n'en as-tu planté sur ta propre maison, Erreur on ne peut plus funeste
Et recouvré tout son courage, Rentra dans ses foyers faire sécher son mari
En m'donnant rendez-vous les jours d'intempéries, Rendez-vous au prochain orage
A regarder passer les nues, A guetter les stratus, à lorgner les nimbus
A faire les yeux doux aux moindres cumulus, Mais elle n'est pas revenue
Qu'il était dev'nu millionnaire, Et l'avait emmenée vers des cieux toujours bleus
Des pays imbéciles où jamais il ne pleut, Où l'on ne sait rien du tonnerre
Auxquels on a t'nu tête ensemble, Lui conter qu'un certain coup de foudre assassin
Dans le mille de mon cœur a laissé le dessin, D'une petite fleur qui lui ressemble